Jako motto niniejszego artykułu chciałbym zacytować jednego z mądrzejszych ludzi których spotkałem w swoim życiu naukowym: dr inż. Stanisława Gałązkę, który twierdził, że: „Dopóki ekonomia będzie ważniejsza od zdrowego rozsądku, dopóty ludzkość skazana będzie na życie jakie im zgotują politycy.”
Żyjemy w epoce konsumpcjonizmu i ciągle nie jesteśmy wstanie wyobrazić sobie, że powinniśmy wreszcie uświadomić sobie, jakie zagrożenia stanowią produkty wymyślone przez człowieka, do wykonywania „bardzo ważnego zadania”, aby żyło się nam lepiej, lżej, „zdrowiej”, bezpieczniej, kiedy wprowadzamy do powszechnego użytku, wraz z postępem przeróżne nowinki. Coraz powszechniejsze jest uświadamianie sobie o zagrożeniu z tytułu wszechobecnych niebezpiecznych produktów. Spowodowało to, iż zaczęto zwracać uwagę na efekty i skutki powszechnego stosowania różnego rodzaju produktów. Bo co np. robić gdy dany produkt-przedmiot spełni swoją funkcje czy zadania i przestał być nam potrzebny?
Wolna gospodarka spowodowała, że możemy trafić na tego typu ogłoszenia, dotyczące olejów służących do smażenia różnego rodzaju produktów:
- „Zajmuję się odbiorem i utylizacją oleju, frytury i tłuszczy spożywczych pochodzących ze smażenia, pieczenia, frytowania.” „Zawieram umowy potrzebne dla Sanepidu, daję kartę przekazania odpadu.”

I co się z tym olejem odebranym z „…kartą przekazania odpadu dla Sanepidu…” dalej dzieje?
Czy ten wszechwładny Sanepid dalej sprawdza jakie są następne koleje losu tej trucizny?
A co się dzieje ze zużytym olejem silnikowym? Też są odpowiednie przepisy, które mówią, że należy go dostarczać „tylko firmom ze specjalnymi uprawnieniami”?


Wszystkie książki o eksploatacji pojazdów samochodowych przestrzegają, że zużyte oleje należą do substancji bardzo niebezpiecznych. W jednej tonie przepracowanego oleju znajduje się 10 kg substancji szkodliwych – mutagennych, trujących. Są to: substancje smoliste, związki cynku, manganu, ołowiu, fosforu, siarki, oraz chloropochodne, węglowodory nienasycone, i inne.
W związku z czym, w żadnym przypadku nie wolno wylewać ich wprost na grunt. Stwarza to bowiem zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi i zwierząt. Wylany zużyty olej skaża glebę, a co za tym idzie – przenika do wód gruntowych i przez wody podskórne oraz cieki wodne trafia do zbiorników wodnych czy rzek.
Z dostępnych danych wynika, że obecny poziom zagospodarowania zużytych olejów wynosi w Polsce ok. 60%. Reszta jest przez Polaków „zagospodarowywana”. Na przykład do smarowania układu tnącego pilarki łańcuchowej.

Ponieważ nikt tego nie sprawdza i nie monitoruje, jak CAŁY PROCES zagospodarowywania zużytych olejów wygląda, a ze względu na „zamówienia publiczne” które mówią, że wszelkie przetargi wygrywa „NAJLEPSZY” bo jest „NAJTAŃSZY”, do smarowania układu tnącego pilarki łańcuchowej, stosuje się coś co nie mam nic wspólnego z procesem smarowania, ale jest tanie!
Bo zużyty olej silnikowy (że o oleju transformatorowym nie wspomnę) jest darmowy, a olej posmażniczy jest dotowany, więc znacznie tańszy od prawdziwych olejów smarowych.
To są produkty powszechnie używane w procesie pozyskiwania drewna. Tam gdzie stosowane są piły łańcuchowe a więc w pozyskaniu ręczno-maszynowym z wykorzystaniem pilarki czy maszynowym za pomocą harwestera.
A może warto przypomnieć, że jeden litr zużytego oleju wystarczy, aby 5 mln litrów wody stało się niezdatne do picia.
Co prawda pisze się dużo o ochronie środowiska! Jeszcze więcej mówi.
Według polityków: „…aby zapewnić ochronę środowiska naturalnego a przede wszystkim życia ludzkiego podejmuje się szereg procedur, które mają na celu regulować, ewentualnie zmniejszać zagrożenie…”!
Wydaje się różnego rodzaju dekrety, zarządzenia czy ustawy, a życie toczy się swoim torem. Dokumentem regulującym kwestie prawne gospodarki olejami odpadowymi w krajach Unii Europejskiej jest Dyrektywa Rady Nr 75/439/EWG z dnia 16 czerwca 1975 roku.
Została ona znowelizowana 22 grudnia 1986 roku [Dyrektywa Rady Nr 87/101/EWG].
Kolejne zmiany zostały zapisane 27 czerwca 1997 roku [Dyrektywa Rady Nr 94/31/EC]. Według ich założeń odpady niebezpieczne muszą być segregowane w zakresie ich magazynowania, ewidencji oraz utylizacji. A jak to wygląda w praktyce? Kto sprawdza czym smaruje się układ tnący pilarki czy harwestera?
Co prawda, zespół pod kierownictwem Wicedyrektora mgr inż. Jerzego Fijasa i mgr inż. Andrzeja Schlesera z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku parę lat temu próbował zrobić porządek w tej kwestii. Pilnowano czym się smaruje i preferowano Zakłady Usług Leśnych, które stosowały oleje biodegradowalne z odpowiednim certyfikatem. Ale zespół ten rozwiązano, ludzi przeniesiono do „ważniejszych zadań” i problem z „przyjaznymi dla środowiska olejami czyli roślinnymi ,sam się rozwiązał”!
Pilarze z powrotem leją co popadnie. Głównie co jest tańsze. A ponieważ zużyty olej jest darmowy, olej posmażalniczy dotowany a olej mineralny nieco tańszy od roślinnego i dużo tańszy od syntetycznego, to nietrudno domyślić się co jest stosowane.

Dlaczego to zagadnienie jest tak ważne? Ponieważ olej smarowy oprócz smarowania ma do spełnienia cały szereg funkcji: chłodzi, czyści, konserwuje, tłumi drgania – co zmniejsza propagacje drgań, tłumi hałas, wypłukuje żywice, nie tworzy laku. Ale co również nie mniej ważne olej nie może szkodzić środowisku (faunie i florze), maszynie którą smaruje (np. pilarce), a przede wszystkim człowiekowi. A szkodzi na każdym kroku. Bo oddziaływuje na operatora pilarki (zwanego popularnie drwalem), jak i pośrednio innym ludziom.
Dlaczego? Bo w przypadku ścinki drewna smarowanie układu tnącego jest smarowaniem przelotowym. To znaczy, że olej po spełnieniu swojego zadania wyrzucany jest z miejsca smarowanego, mówimy wtedy o smarowaniu obiegowym otwartym często zwanym przelotowym. Tak smarowany jest np. silnik spalinowy dwusuwowy, dlatego coraz powszechniej jest wycofywany z eksploatacji, bądź układ tnący pilarki łańcuchowej.
Olej ten spada na glebę i w niej „magazynowany” jest w różnej postaci.


Ponieważ w Polsce większość drewna pozyskuje się metodą ręczno-maszynową z wykorzystaniem pilarki, gdzie mamy do czynienie ze smarowaniem otwartym, podobnie jak przy pozyskaniu maszynowym z wykorzystaniem harwesterów, cała ilość oleju unosi się w powietrzu a następnie spada na glebę. Wg różnych szacunków ilość rzędu 5 – 8 % zużytego oleju do smarowania pilarki łańcuchowej jest wdychana przez operatora pilarki, a reszta jest absorbowana w glebie, w różnej formie.

W glebie w miarę upływu czasu, zaabsorbowany olej wraz z wodą opadową jest przemieszczany w różne miejsca. Decydujący wpływ na rozmieszczenie i ruch wód podziemnych, w tym na wymianę ich z wodami powierzchniowymi mają warunki geologiczne. Uprzytomnić sobie bowiem trzeba, że podział na wody powierzchniowe i podziemne ma do pewnego stopnia charakter formalny, gdyż w przyrodzie następuje ciągła ich wymiana [Kolago 1986]. Coraz częściej narzekamy na zanieczyszczenia wód w zbiornikach wodnych. Starsi ludzie, którzy pamiętają prawdziwy smak herbaty, nawet jeśli to była tylko ta sławna „MADRAS” lub „ULUNG”, narzekają na nienajlepszą jakość wody pitej w obecnych czasach herbaty. Bo miejsca poboru wody pitnej są usytuowane w lasach, a więc „miejscach EKOLOGICZNIE CZYSTYCH, bo odseparowanych od miejsc przebywania człowieka”. Zagrodzonych, bez możliwości wchodzenia tam ludzi czy zwierząt. A że w sąsiednim lesie, na stoku, nieco powyżej, miejsca wydzielonego specjalnie na ujęcie wody pitnej, pracowali pilarze smarujący swoje pilarki przepracowanym olejem silnikowym, to żadne służby na to nie zwracają uwagi.
Zarówno Greenpeace, Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych, Fundacja WWF, Klub GAJA, Polski Klub Ekologiczny czy Sanepid, tego tematu nie poruszają. Bo nie dość, że trzeba by się na tym znać, to i wydostać pieniędzy nie ma od kogo!
A jakie ilości tych olejów, tylko z układu tnącego pilarki łańcuchowej zostają rozrzucone co roku w Polsce na gleby będących w gestii Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe?
Można przyjąć, że przy rocznym pozyskaniu 35 milionów m3 drewna, spada na gleby w lasach około 7 000 000 l oleju. To jest prawie 30 średniej wielkości cystern rocznie.
Przy czym ilość oleju do smarowania układu tnącego piły łańcuchowej zależy od szeregu czynników:
- rodzaju oleju
- lepkości i gęstości oleju,
- typu i modelu pilarki,
- regulacji ilości podawanego oleju, a więc ustawienia wydajności pompki,
- rodzaju i gatunku obrabianego surowca,
- technologii procesu pozyskania drewna, jego
- wilgotności i wymiaru obrabianego drewna.
Dlatego aby nie zatruwać środowiska leśnego powinniśmy stosować oleje na bazie roślinnej, czyli tzw. oleje biodegradowalne specjalnie do tego celu (blendowane) i komponowane. Tym bardziej, że tego typu oleje mają znacznie lepsze właściwości niż oleje mineralne. Oprócz biodegradacji która jest procesem usuwania organicznych składników ze środowiska pod wpływem żywych mikroorganizmów, lepiej smarują, lepiej chłodzą, znacznie lepiej tłumią drgania a co zatem idzie znacznie mniej „hałasują”.
Ale my dopuszczamy, aby był stosowany olej który jest trucizną dla ludzi, fauny i flory czyli oleje mineralne lub posmażalnicze. Mimo nieustającej walki z mitami, ciągle jeszcze ukazują się reklamy, zahaczające o tak modny ostatnio slogan jak ochrona środowiska:
„Mineralny olej do smarowania układu tnącego pilarki:Przyjazny dla środowiska.Zwiększa żywotność łańcuchów oraz prowadnic dzięki zawartości dodatków ułatwiających smarowanie. Zachowuje niski współczynnik lepkości w każdej temperaturze, zarówno latem jak i zimą. Oszczędne zużycie oleju dzięki znakomitej przyczepności. Chroni przed korozją. Zachowuje właściwości smarne nawet podczas cięcia wilgotnego drewna. !”
W całej tej reklamie nie ma jednego zdania prawdy. Ale ludzie to czytają i dają się złapać na tego typu nośne slogany! Jak on może być przyjazny dla środowiska, jak jest mineralny, czyli składa się z niebezpiecznych węglowodorów? Jak można zwiększyć żywotność łańcuchów i prowadnic dodając dodatki? Jakie? Nie jest możliwe, aby olej miał mały współczynnik lepkości w niski i wysokich temperaturach? A poza tym jak ma niski współczynnik lepkości, to tworzy nie najlepszy „film olejowy” i szybciej zużywają się współpracujące części! Ale następny punkt reklamy mówi, że ma „oszczędne zużycie”, bo ma „znakomita przyczepność”! A dlaczego „Zachowuje właściwości smarne nawet podczas cięcia wilgotnego drewna”, to już zupełnie jest niezrozumiałe.
Cały świat pochyla się z pokorą nad ŚRODOWISKIEM NATURALNYM. wydajemy ogromne pieniądze na pseudo „Ochronę środowiska” a powszechnie w lasach można natknąć się na przepiękne tęcze na ziemi gdzie pracowali „drwale”.


dr hab. prof. nadzw. Roman Wojtkowiak
Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu, Katedra Techniki Leśnej