FELIETON “CZY SUSZA WYMAGA OSZCZĘDZANIA WODY WODOCIĄGOWEJ?”
W minionym dwudziestoleciu prawie we wszystkich polskich wodociągach zadbano o prawidłowy rozwój: ujęć, SUW, zbiorników i sieci, najczęściej wykorzystując dotacje unijne. W kwietniu br. rzecznicy prasowi wodociągów: GOP, Krakowa, Warszawy, Łodzi wyjaśniali, że mimo suszy nie ma obawy aby wody zabrakło dla ich odbiorców. Media powinny zrozumieć, że nie wolno wszczynać paniki strasząc ludzi, iż zabraknie nam wody wodociągowej z powodu suszy. Natomiast jest faktem, że wysychają niektóre studnie przydomowe, stanowiące źródło wody dla około 12% ludności kraju, co powinno nakłonić miejscowe samorządy do dalszego zwodociągowania tych terenów.
Niedawno ruszył aparat propagandowy ministra Gróbarczyka, z hasłami: „Susza!! Musimy budować małą retencję! Oszczędzajmy wodę!” i usłużni ludzie z mediów zilustrowali to przykładami marnotrawstwa dotyczącymi wody wodociągowej zużywanej w mieszkaniach. Są to refleksje osób pamiętających dzieciństwo z czasów PRL, gdy woda była za bezcen, marnowano ją , a więc takie hasła miały sens. Dzisiaj jeżeli ktoś marnuje wodę wodociągową to go to bardzo słono kosztuje. Woda wodociągowa jest bardzo droga i trzeba oszczędzać ją ze względu na budżet domowy, a nie ze względu na piękne hasła.
Nie ma potrzeby oszczędzania wody wodociągowej ze względu na suszę gdyż :
- wody trzeba używać tyle ile uznamy za właściwe ze względu na potrzeby higieny osobistej. To nie są czasy wojny o Anglię, gdy na wezwanie rządu ze względów oszczędnościowych, małżeństwa i dzieci, kąpały się w raz napełnionej wannie.
- woda zużyta w mieszkaniu nie wyparowuje, ale przez kanalizację i oczyszczalnię ścieków odpływa do rzek, a więc wraca do obiegu w przyrodzie. Więc nie susza powinna być powodem oszczędzania.
Woda dostarczana w Polsce przez wodociągi publiczne w 70% pochodzi z ujęć podziemnych i powodem oszczędzania może być chęć ograniczenia ich poboru, gdyż są one skarbem trudno odnawialnym. Jednak szczęśliwie w Polsce mamy jej pod dostatkiem. Na cele zaopatrzenia ludności zużywamy zaledwie 7,3% zasobów wód podziemnych możliwych do zagospodarowania, a więc z tego co przez tysiące lat dały i będą dawały coroczne opady. Te zasoby wód podziemnych spoczywają w gigantycznych zbiornikach retencyjnych jakim są utwory geologiczne, a wyrównanie ich zapasów odbywa się w czasie mierzonym tysiącami lat, a nie dziesiątkami lat w czasie okresowych zakłóceń klimatycznych. Okresowa susza ma wpływ na płytkie wody podziemne, z których wodociągi komunalne prawie nie korzystają. Dla wód wgłębnych susze nawet dziesięcioletnie nie mają istotnego znaczenia. Jednak trzeba stale przypominać, że wody te są przeznaczone dla przyszłych pokoleń i mogą być zużywane z umiarem, tylko dla ludności, tak jak stanowi nasze Prawo Wodne. Musimy dopilnować aby nie zostały rabunkowo zużyte przez rolnictwo pod hasłem „ratujmy nasze rolnictwo, bo je niszczy susza”. Tak rozumowano w Kaliforni (USA) doprowadzając do katastrofalnego zaniku zasobów wód podziemnych. Tam wyprodukowanie jednego migdała, powodowało, że ubywało 4 litry wody w zasobach wód podziemnych. Uważano, że plantator jest biznesmenem i że biznesmen wie co robi skoro mu się to opłaca. No i doczekali się konsekwencji nie do pozazdroszczenia. Milion ludzi rozproszonych w interiorze został bez wody i trzeba ją dowozić cysternami.
Rolnictwo polskie musi poprzestać na korzystaniu z wód powierzchniowych i nimi odpowiednio gospodarować, przesyłając na takie odległości by był zachowany sens ekonomiczny. Stanowczo trzeba dopilnować aby nasi rolnicy, jak amerykańscy biznesmeni, nie sięgali po wodę podziemną, co marzy się ministrowi Ardanowskiemu, a czemu już dał wyraz w kwietniowej audycji w TVP. Dlatego z nieustającym uporem przypominajmy, że wody podziemne są przeznaczone wyłącznie dla zaopatrzenia ludności, zarówno dzisiaj jak i za sto lat. Ta zasada jest nienaruszalna !
Bohdan Łyp